poniedziałek, 23 września 2019

O najtrudniejszych przypadkach

Dość często słyszę jedno pytanie – jakie sytuacje w pracy z psem są dla mnie najtrudniejsze. Teraz znam odpowiedź – takie, jak przypadek Kamy.


Gdy dotyk boli
W mojej pracy spotykam wiele psów, które unikają dotyku i boją się ludzi. Nie mam tu na myśli półdzikich, zdziczałych, ale tych, które zostały przez człowieka zaniedbane i skrzywdzone. Takich, które chcą być blisko człowieka, ale przestały mu ufać. To, że jest ich tak dużo, świadczy tylko o nas, ludziach. Praca z nimi zwykle przebiega w podobny sposób, choć jej czas bywa bardzo różny. Małymi kroczkami zmierzamy w kierunku wzajemnego zaufania i wzmacniania pewności siebie, odzyskiwania przez psa poczucia kontroli.

Zawsze jest trudniej, gdy pies przebywa w schronisku, gdy musi się codziennie mierzyć z dużą ilością bodźców, kręcącymi się wokół ludźmi, nowymi psami. To najczęściej wydłuża czas pracy. Cieszą każde drobne postępy w zachowaniu psa, większy spokój, każdy skok na trudniejszy poziom pracy. Wzrusza zaufanie, jakim w końcu zwierzę zaczyna obdarzać ludzi w swoim otoczeniu. W końcu przychodzą marzenia o cudownym domu, w którym poczuje się dobrze i bezpiecznie, gdzie już nikt więcej go nie skrzywdzi. Nadchodzą ostatnie treningi z chodzenia na smyczy i plany sesji zdjęciowej do ogłoszeń... I wtedy wszystko się kończy.


Na zawsze nasza
Kama miała 2, może 3 lata. Była piękną i wrażliwą suczką. Naszą wspólną walkę o jej przyszłość pokonał nowotwór. Dla nas wszystkich, pracowników schroniska i wolontariuszy, nigdy nie będzie psem jednym z wielu. Będzie naszą Kamą. Bo takie zwierzęta, które odchodzą, nie doczekawszy się swojego domu, nie są niczyje, lecz na zawsze pozostają nasze.